"Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!" (Wj 20,4). "Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył..." (Wj 20,5). Nie będziecie sporządzać obok Mnie bożków ze srebra, ani bożków ze złota nie będziecie sobie czynić" (Wj 20,23). "Nie uczynisz sobie bogów ulanych z metalu." (Wj 34,17)
Pierwsi chrześcijanie, którzy wyrośli z nurtu Starego Izraela byli, tak jak to im Dekalog nakazywał, przeciwni wszelkim wizualnym przedstawieniom kultowym. Nie potrafili sobie tego ani wyobrazić, ani też przyjąć. Na zmianę sposobu patrzenia potrzeba było czekać stosunkowo długo, bo ok. 200 lat. Praca Moniki Ożóg Kościół starożytny wobec świątyń oraz posągów bóstw (seria "Biblioteka Historii Kościoła") próbuje, muszę przyznać bardzo dobrze, przybliżyć nam tytułową tematykę. Poruszać się w niej będziemy w ramach chronologicznych od ok. II do ok. V wieku naszej ery.
Kto i w jaki sposób argumentował opozycyjne stanowisko do sztuki? O tym traktuje pierwszy rozdział: Pisarze wczesnochrześcijańscy i ich poglądy na posagi, świątynie i sztukę przedstawioną. Znajdziemy w nim myśli chociażby takich ówczesnych autorytetów, jak Justyn Męczennik, Arystydes, Tertulian, Orygenes, Atanazy. św. Augustyn czy Tacjan Syryjczyk. I tak, dla jednych nie do pomyślenia było to, iż posagi kultowe mogły, dla przykładu, powstać z przetopionego nocnika. Inni zarzucali poganom wznoszenie modłów do jakże (w ich przekonaniu) niemoralnych bogów. Dla kolejnych nie do pojęcia było to, iż można było upatrywać bogów w rzeźbach, które bez opieki ludzkiej ręki były tak naprawdę niczym - bo cóż to są za bogowie, którzy nie obronią się przed złośliwymi ptaszyskami, przez złą pogodą czy złodziejami? Jak można było oddać w sztuce to, co ma niewypowiedziany kształt i chwałę? - pytano również. No i co ze złymi duchami zamieszkującymi bałwochwalcze rzeźby?
W drugiej części książki (Ustawodawstwo cesarskie wobec rzymsko-hellenistycznych obiektów kultu na podstawie "Kodeksu Teodozjusza") omówione zostaje stanowisko, jakie zajmowała władza państwowa względem posągów i świątyń. Punktem wyjściowym jest oczywiście Konstantyn, a ustawodawstwo Teodozjusza zakończa ten rozdział. Część ta nie stanowi wyliczanki suchych aktów, stanowi natomiast analizę przyczynowo-skutkową podejścia władców do materialnych obiektów kultowych, a w konsekwencji do pogan i do chrześcijan.
Biskupi i wierni wobec rzymsko-hellenistycznych świątyń i posągów kultowych, taką problematyka zajmuję się trzeci i ostatni rozdział pracy. Dzięki Autorce będziemy mogli podpatrzeć poczynania hierarchów kościelnych i wiernym, wobec spuścizny pogan. Wraz z Nią poszukamy odpowiedzi na pytania takie jak na przykład: czy chrześcijanie zniszczyli kulturę antyczną? Czy to co dla nas jawi się dziełami sztuki, dla pierwszych chrześcijan również tym było? W jaki sposób zwalczano materialne pogaństwo? Jakie i ile wspaniałości architektonicznych uległy zniszczeniu w wyniku polityki religijnej? Rozdział ten omaszczony jest adekwatnymi pod omawianą tematykę ilustracjami. Ilustrację słabej jakości, czarnobiałe, ale są.
Książka Moniki Ożóg przedstawia rzetelne ujęcie problematyki. Tekst opatrzony jest gęstymi przypisami (wygodnymi, pod tekstem), równie dobrze prezentuje się bibliografia (98 pozycji źródłowych i 234 opracowań). Swoje miejsce znadują w niej dwa indeksy: ważniejszych miejscowości oraz ważniejszych osób oraz bóstw, jak i spis ilustracji. Praktycznym rozwiązaniem, ułatwiającym poruszanie się po książce, jest wytłuszczona czcionka. Niewątpliwą zaletą pracy są także zawarte w niej liczne cytacje źródłowe.
Na uwagę zasługuję również styl Autorki, który mile zaskakuję swoją obiektywnością - biorąc pod uwagę (nie rzadko drażliwą) tematykę, jest to godne zauważenia.
Niedoskonałości, jakie recenzentka dostrzegła, są natury czysto technicznej - klejona, miękka okładka, czarno-białe, mało czytelne ilustracje.
Reasumując, pozycję jak najbardziej polecam - dobre ujęcie rzadko poruszanej u nas problematyki. Zarówno laik, jak i znawca tematu wiele z niej - zdaniem recenzentki - wyniesie. Nie pozostaje mi nic innego, jak do lektury zaprosić i samemu ją ocenić…
Kościół starożytny wobec świątyń oraz posągów bóstw

Zobacz także
Nota o książce
Książka przedstawia systematycznie postawę starożytnych chrześcijan wobec przedmiotów kultu dawnych religii. Pokazuje, co Ojcowie Kościoła pisali o sztuce w ogóle, a o pogańskiej w szczególności, omawia stosunek władz chrześcijańskiego już cesarstwa do obiektów kultu oraz przepisy prawne zebrane w Kodeksie Teodozjusza. Istotne jest zwrócenie uwagi na dwuznaczną postawę cesarzy wobec świątyń i posągów; na przykład Konstantyn z jednej strony promował chrześcijaństwo, z drugiej starał się dbać o stare obiekty kultu, traktując je raczej jako zabytki kultury niż przedmioty czci; Konstancjusz niszczył świątynie bardziej dla wzbogacenia się niż z gorliwości religijnej; Teodozjusz Wielki wprowadzał chrześcijaństwo wręcz na siłę. Znajdziemy tutaj również opisy działań biskupów i świeckich wiernych, a także legendy na ten temat.
Dużym walorem książki jest powstrzymywanie się od wydawania sądów. Autorka próbuje zrozumieć, lakonicznie opisuje, szuka wyjaśnienia powodów, dla jakich ktoś postępował tak, a nie inaczej. To bardzo ważna zaleta historyka.
Recenzje i opinie
Wielokrotnie podejmowano już zagadnienie stosunku wczesnego chrześcijaństwa do innych religii i do obcej mu kultury. Jeszcze więcej napisano na temat odnoszenia się władz politycznych Cesarstwa Rzymskiego do pierwszych pokoleń wyznawców Chrystusa, ze szczególnym zwróceniem uwagi na okres intensywnych ich prześladowań w dobie cesarzy Nerona, Decjusza i Dioklecjana.Obecna książka, która swym tytułem przyciągnąć winna uwagę historyka, religioznawcy i antropologa kulturowego, jest próbą zebrania w całość materiałów do dziejów koegzystencji zwalczających się religii, tym bardziej że autorka prezentuje je poprzez pryzmat poglądów intelektualistów chrześcijańskich, postaw samych chrześcijan, a także władz politycznych, od momentu, gdy religia chrześcijańska uzyskała status dozwolonej, a potem popieranej przez państwo, a wreszcie panującej.Swoje ustalenia autorka zawarła w trzech rozdziałach. W pierwszym, najobszerniejszym, zgodnie z jego tytułem przedstawiła w porządku chronologicznym poglądy możliwie wszystkich pisarzy wczesnochrześcijańskich na, jak to nazwała, posągi, świątynie i sztukę przedstawieniową. Przytoczyła, nierzadko dosłownie, zdania na ten temat kilkunastu osób- od Justyna Męczennika po Hieronima, Jana Chryzostoma, Augustyna i Teodoreta z Cyru, a więc postaci dla ówczesnego Kościoła reprezentatywnych i mających wpływ na poglądy wiernych. Rozdział drugi analizuje Kodeks Teodozjusza 11 z 438 roku, wydany już wiele lat po przyznaniu religii chrześcijańskiej statusu religii panującej w cesarstwie, by wytropić w nim fragmenty dotyczące stosunku nie tylko do obiektów kultu religii pogańskiej, lecz także judaizmu, których ustawodawca, co znamienne, nie dyskryminował. Rozdział trzeci, moim zdaniem najciekawszy, omawia stosunek wiernych oraz stojących na czele gmin chrześcijańskich biskupów do tytułowej kwestii.Chociaż opracowanie dotyczy obiektów kultu innej niż chrześcijaństwo religii, jest też obrazem mentalności wiernych, a także, co istotne, przedmiotem dociekań doktrynalnych. Związek kultu z doktryną w przypadku chrześcijaństwa wydaje się bardziej niż w niektórych innych religii ścisły. Stąd słusznie w książce przypomniana została powolna, bo trwająca prawie cztery wieki mutacja stosunku Kościoła do kultu jakichkolwiek obrazów i posagów. Początkowa wrogość wobec obrazu, wyniesiona z judaistycznych - starotestamentalnych korzeni, zamieniająca się nazbyt wolno w przyzwolenie, a potem w akceptację, wreszcie w obiekt kultu - to droga wytyczona nie tylko przez myślicieli chrześcijaństwa, lecz także, bardziej jeszcze, "wydeptana" przez wiernych obcujących na co dzień z kulturą grecko-rzymską, w której dzieła sztuki były nie tylko ozdobnikiem. Stąd dobrze, iż zacytowano tu słowa wielkich ojców kapadockich z IV wieku, świętych braci Bazylego i Grzegorza z Nyssy. Pierwszy z nich, doceniając rolę sztuki, mówił: "Stańcie teraz przede mną wy, malarze, oddający zasługi świętych. Przez sztukę waszą dopełnijcie niekompletny wizerunek wodza zastępów. Niech na tym wizerunku zostanie także wyobrażony Ten, co dał początek walce, Chrystus Pan". Drugi, jeszcze dobitniej akcentując pożytek sztuki w edukacji religijnej, pisał: "Albowiem i milczące malarstwo umie przemawiać do nas ze ściany i przynosić bardzo wielki pożytek. Również układacz mozaiki uczynił posadzkę, po której stąpamy, dziełem godnym relacji". Przemyślenia owych wielkich myślicieli z kręgu kultury bizantyjskiej zdają się kolidować z bardziej umiarkowanym postrzeganiem sztuki przez równie wielkiego św. Augustyna, wyraziciela kultury łacińskiej, który napisał m.in.: "...obrazy i różne przedmioty ukształtowane według wyobraźni artystów jakże często wykraczają daleko; poza granice potrzeby i umiaru ... To są dodatkowe pokusy dla oczu. Ci, którzy te rzeczy wytwarzają, rzucają się za nimi w świat zewnętrzny, a w głębi duszy opuszczają Tego, przez którego zostali stworzeni, i niszczą to, co On w nich utworzył".Przejmujące są natomiast te stronice książki, na których przypomniano zapalczywość wiernych w niszczeniu świątyń i posągów pogańskich od dekretów Teodozjusza I z ostatniej dekady IV wieku, których jednym ze skutków i niechlubnych symboli było zniszczenie okazałej świątyni Serapisa w Aleksandrii, cudu ówczesnego świata, aż po rządy Teodozjusza II w następnym półwieczu. Nad tymi zapisami unosi się zawsze aktualne pytanie, czy ową drapieżność wywołały rozporządzenia cesarskie, czy wynikała ona z opacznie rozumianej gorliwości religijnej. Inne refleksje budzić może praktyka adaptowania pogańskich świątyń i posągów i wykorzystywania nie tylko tych pierwszych, ale i drugich na nowe potrzeby. Ich "chrystianizacja" miała według nie tylko decydentów unaocznić triumf Krzyża.Przy lekturze tej pożytecznej pozycji książkowej trudno zapomnieć, że w V wieku nie zakończył się problem kultu religijnych obrazów. Powrócił on wśród wyznawców Chrystusa - nawet w odniesieniu do własnych ikon. I powraca do dnia dzisiejszego. Nie został bowiem zamknięty orzeczeniem drugiego soboru nicejskiego z 787 roku, w sporze ikonoklastycznym. Różne denominacje chrześcijańskie podejmują go nadal, a Kościół rzymskokatolicki opowiada się za "surowszym" wystrojem świątyń, zaś jego liturgia zdaje się nawracać do prostoty pierwszych wieków. Nie mylę się chyba w swym domniemaniu, że wielu ludzi ma wątpliwości, czy sferę sacrum można i należy obrazować za pomocą ludzkich rąk i najwspanialszego nawet ludzkiego talentu.
Pozostałe tytuły w serii
Szczegółowe dane

Twoje produkty
Twój koszyk jest pusty.