Filozofia to królowa teorii, a polityka to władczyni praktyki. Są to jednak tylko dwa powody dla których naprawdę warto przeczytać "Wprowadzenie do filozofii politycznej". Dwa, z wielu powodów.
Trudno jest wskazać idealnego odbiorcę recenzowanej pozycji. Nie jest nim ani historyk, ani filozof. Pierwszego zrazi wywód pozbawiony genezy poglądów, drugiego - oddzielenie filozofii politycznej od innych gałęzi tej nauki, jak choćby teorii poznania czy teorii sprawczości. Niemniej jednak Adam Swift w stylu angielskiej eseistyki filozoficznej pokazuje, że można napisać bardzo dobre wprowadzenie do filozofii politycznej, na dwustu stronach przywołując Arystotelesa jedynie raz, a Platona zaledwie trzy razy. Polskiej szkole, przyzwyczajonej wzorem francuskim i niemieckim do tego, że każde wprowadzenie musi być obciążone dużym bagażem historycznym, książka ta powinna służyć za przykład dużej wartości podejścia systematycznego, także na poziomie wprowadzającym.
Swift przygotował w gruncie rzeczy dobry przewodnik po debatach politycznych w myśli politycznej drugiej połowy XX wieku. Wziąwszy pod lupę pięć problemów: sprawiedliwość społeczną, wolność, równość, wspólnotę i demokrację, podzielił książkę na tyleż rozdziałów. Każdy ma strukturę argumentacyjną (jakie argumenty mogą wysunąć zwolennicy i przeciwnicy realizowania tych idei), lecz główny cel jest wyjaśniający (jaka treść może się kryć za tymi pojęciami). Dlatego też książka jako całość nie broni żadnych konkretnych stanowisk. Jej celem jest pokazanie, że pojęcia ogólne stosowane w polityce, takie jak wspomniane pięć idei czy wszelkie -izmy, jak liberalizm czy komunitaryzm, są nieostre i wymagają doprecyzowania. Na przykładzie liberalizmu autor dobrze pokazuje, że poglądy potocznie klasyfikowane do jednej grupy, mogą proponować sprzeczne rozwiązania w szczegółowych kwestiach.
Książka nie ma charakteru przewodnika po bibliotece historii idei, pokazując raczej ewolucję ideologii władzy, która owocuje takim, a nie innym rozkładem stanowisk dzisiaj. Autor bierze pod lupę najpopularniejsze stanowiska w pięciu podanych kwestiach i za pomocą analizy pojęć kluczowych dla danego poglądu stara się wyjaśnić, jakie konkretnie stanowisko kryje się za danymi hasłami. Staranna analiza zawsze doprowadza go do ujawnienia napięć i sprzeczności. Dzięki temu każde z przedstawionych stanowisk spotyka się w książce z krytyką. Często również analizowane są popularne sposoby atakowania danego stanowiska, przy czym wskazywane są ich słabe strony lub bezzasadność (jak w przypadku niektórych zarzutów komunitarystów wobec liberałów). Zaletą jest także poczucie humoru, które towarzyszy Swiftowi: "Platon uważał, że tylko filozofie posiadają wiedzę konieczną do tego, by trzymać ster państwa i doprowadzać je do bezpiecznego portu. Tymczasem filozofowie, których ja znam, mają problem z zapamiętaniem miejsca, w którym zostawili swój rower" albo "Natomiast wspólnota jest dziś niezwykle modnym pojęciem. Brzmi ciepło, przyjaźnie, daje poczucie bezpieczeństwa i nikt nie wie, co dokładnie się za nim kryje".
Autor zajmuje się głównie analizą stanowisk centrolewicowego i libertariańskiego, a także pewnych propozycji formułowanych jako pośrednie. Reprezentantem tego pierwszego jest J. Rawls, drugiego - R. Nozick. Wybór autorów jest słuszny. Są to obecnie bardzo wpływowi pisarze, prezentujący rozwinięte i ciekawie uzasadnione stanowiska. Oprócz tych dwu filozofów Swift przywołuje niektóre z bardziej interesujących poglądów innych współczesnych autorów. Widać jednak, że szczególną estymą darzy podejście Rawlsa, poświęcając mu nieproporcjonalnie dużo miejsca. Czytając rozdział o równości w większości, zawierający próby obrony egalitaryzmu, czytelnik o poglądach zbliżonych do libertariańskich może się bardzo znudzić. Rozważania te opierają się bowiem o założenia, które są dla libertarianina w większości nie do przyjęcia. Należy jednak podkreślić, że autor jest intelektualnie rzetelny i każde stanowisko jest równie solidnie krytykowane. To, że Swift poświęca tak dużo miejsca Rawlsowi, nie oznacza wcale, że jakkolwiek ocenia jego poglądy lepiej od innych prezentowanych w książce.
Publikacja jest zatem świetnym wprowadzeniem dla osoby, która nie ma w filozofii politycznej żadnego rozeznania bądź dla studenta pierwszego roku filozofii czy nauk politycznych. Dzięki temu, że została napisana lekkim piórem, z dbałością o precyzję wywodu, książkę czyta się łatwo, a jej treść jest przystępna. Autor stara się również wyraźnie odseparować stanowiska polityczne od idei filozoficznych, poświęcając sporo miejsca na tłumaczenie, że politycy i filozofowie stosują różne narzędzia do osiągnięcia różnych celów. Natomiast istotnym zamysłem książki wydaje się być chęć pokazania, że owoce pracy tych pierwszych mogą się przydać zarówno politykom, jak i wyborcom - przy ocenie kandydatów i ich haseł. Moim zdaniem cel ten został osiągnięty. Szczególnie cenny jest w tym kontekście ostatni rozdział, demaskujący mity narosłe wokół pojęcia demokracji. Broniąc słuszności tego ustroju, autor pokazuje, że państwo w pełni demokratyczne daleko odbiegałoby od marzeń większości obywateli. Jestem przekonany, że lektura tej książki na przykład w szkole średniej, na lekcjach wiedzy o społeczeństwie przyniosłaby wiele pożytku. Moim zdaniem obnażyłaby ona skutecznie absurd mglistych, pełnych niejasności definicji, jakimi karmieni są uczniowie na lekcjach tego przedmiotu.
Co się Swiftowi nie udało? Przede wszystkim, jak wspomniałem, zawiedzeni będą czytelnicy szukający przewodnika po historii idei. Ponieważ jednak nie to było celem autora, trudno pisać tu o porażce. Można natomiast zwrócić uwagę na dwa braki.
Po pierwsze autor nie wskazuje powiązań między filozofią polityczną i innymi dziedzinami filozofii. Dla przykładu pisząc w dziale poświęconym wspólnocie o relacji praw do obowiązków, nie podejmuje w ogóle kwestii teorii sprawczości. W jaki sposób człowiek jest autorem działania, sprawcą? Kiedy i jaką odpowiedzialność ponosi? Pisząc o procedurach podejmowania wyboru i racjonalnej dyskusji, nie podnosi bardzo ważnej kwestii teorii uzasadnienia. We współczesnej filozofii żywo dyskutowana jest kwestia kryteriów uzasadnienia, gdyż większość sformułowanych stanowisk jest zbyt silna (nadając miano argumentu jedynie dowodowi, jak np. w matematyce, nieprzydatnemu poza naukami formalnymi) bądź zbyt słaba (dopuszczając jako argumentację także kontrowersyjne mechanizmy, takie jak doświadczenie osobiste, intuicję większości czy interpretację faktu). Osobie zainteresowanej filozofią szybko zacznie brakować w książce Swifta rozważań na ten temat.
Drugą rzeczą, której mi zabrakło, jest pewnego rodzaju realizm. Filozof nie musi się martwić możliwością wcielenia swojego pomysłu w życie i zdobycia dlań poparcia wyborców. W książce brakuje jednak prób wzięcia pod uwagę kwestii koniecznych logicznie bądź pragmatycznie. Pisząc o samorządności, autor nie porusza w ogóle kwestii relacji sił wewnętrznych w państwie ani wpływów zewnętrznych. W pierwszej kwestii jest to świadome ograniczenie - na potrzeby wprowadzenia autor ograniczył się do badania relacji obywatel - państwo. Zaniedbanie drugiej czyni jednak część argumentów zupełnie nieadekwatnymi, tymczasem każde społeczeństwo musi się liczyć z siłami zewnętrznymi, które mają duży wpływ na jego decyzje. Jak ten problem ma się do kwestii wolności obywateli? Również rozważań na ten temat zabrakło mi w recenzowanej pozycji.
Od strony redakcyjnej trudno "Wprowadzeniu..." cokolwiek zarzucić. Redakcja i korekta dobrze wykonały swoją pracę dobrze. Wyjątkiem są tylko kolejne problemy redaktorów WAM z językiem greckim, związane z myleniem rodzajów gramatycznych: np. "grecki idion" zamiast "greckie idion". Jednak poza tymi szczegółami nie mam zastrzeżeń. Styl przekładu jest dobry, czcionka - czytelna i gustowna, a książka mimo klejenia wytrzymała. Relacja jakości do ceny również jawi się w tym przypadku korzystnie.
Czy warto polecić "Wprowadzenie do filozofii politycznej"? Zdecydowanie tak. Wszystkie osoby, które jeszcze nie zdobyły pierwszych szlifów w arkanach tej sztuki mogą z pożytkiem sięgnąć po tę książkę. Swift broni pojęcia racjonalnej dyskusji w sferze idei i polityki. Lektura może być także pomocna dla historyka, by mógł zobaczyć, jak wiele pracy logicznej i analitycznej kryje się za tworzeniem haseł, które później w zubożonej i uproszczonej formie decydują o zachowaniu ludzi, na przykład jak idea równości i wspólnoty zaważyła na dziejach rewolucyjnej Francji. Autorowi udało się wywiązać z najważniejszego zadania, jakie stawiane jest przed filozofem - uczynić rozważaną dziedzinę jaśniejszą i poprowadzić czytelnika tak, by pokazać mu nie pozorną prostotę problematyki, lecz problemy, jakie wiążą się z przyjęciem któregokolwiek z poglądów. Książka ta nie pomoże znaleźć idealnego rozwiązania spraw politycznych. Pokaże natomiast, z jakimi kosztami muszą się liczyć głosiciele pewnych idei i jakich manewrów możemy się z ich strony spodziewać, kiedy chcą ukryć wady swojego stanowiska. Wydaje mi się to bardzo cenne, między innymi w kontekście zbliżających się wyborów.
Wprowadzenie do filozofii politycznej

Zobacz także
Nota o książce
Czytelnicy książki nie znajdą w niej odpowiedzi na pytanie o to, co powinni myśleć. Nie ma ona charakteru argumentacyjnego, lecz wyjaśniający. Próbuje raczej przedstawić niektóre z najważniejszych koncepcji rozwijanych dziś w filozofii politycznej, by pomóc czytelnikowi zrozumieć poszczególne kwestie i samodzielnie formułować własne poglądy.
Książka powstała po to, by politycy i wszyscy, którzy osądzają polityków w akcie wyborczym, mieli większą świadomość kategorii, w obrębie których toczy się debata polityczna, i dzięki temu mogli lepiej oceniać wpływające na jej kształt interpretacje i stosowane argumenty.
Adam Swift
Adam Swift jest wykładowcą filozofii politycznej i socjologii w Balliol College oraz dyrektorem Centrum Badań nad Sprawiedliwością Społeczną na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Oksfordzkiego.
Recenzje i opinie
W "Przedmowie" Swift pisze, że książka powstała o to, by w systematyczny sposób przekazać wiedzę, którą studenci zdobywają na wykładach z filozofii politycznej. Mówiąc inaczej - Swift napisał podręcznik, bardzo dobry podręcznik.Swift przytacza taką oto anegdotę, że kiedy podczas przyjęcia pewnego filozofa zapytano o to, czym tak naprawdę zajmują się filozofowie, ten odpowiedział: - Rozjaśniasz niektóre pojęcia. Dokonujesz pewnych rozróżnień. Samo życie.Właśnie to robi w swojej książce Swift - wyjaśnia niektóre pojęcia i dokonuje pewnych rozróżnień. Kiedy śledzi się debatę publiczną dotyczącą polityki, zwłaszcza tę pokazywaną przez telewizję, łatwo stwierdzić, że poziom tej debaty bardzo często jest już nie tyle niezbyt wysoki, ale jest wręcz żenujący. Politycy, komentatorzy, eksperci i dziennikarze opowiadają nieraz takie głupoty, że aż trudno uwierzyć, iż jest to grupa ludzi mająca największy wpływ na całe społeczeństwo. Przypomnijcie sobie, co ci ludzie wygadują na temat polityki, sprawiedliwości, etyki, wolności...Oczywiście - co Swift wielokrotnie podkreśla - paradygmaty polityków i filozofów politycznych zdecydowanie różnią się od siebie: filozofowie szukają prawdy (Swift pisze, że on sam posługuje się kategoriami prawdy i rozumności, co odróżnia go od postmodernistów), a politycy po prostu chcą być skuteczni.Mamy w książce pięć rozdziałów poświęconych kolejno: sprawiedliwości społecznej, wolności, równości, wspólnocie oraz demokracji. Swift referuje poglądy rozmaitych myślicieli, przy czym najczęściej odnosi się do Rawlsa, w czym nie ma niczego dziwnego jeśli weźmie się pod uwagę, jaką renomę zdobyła sobie Rawlsowska teoria sprawiedliwości - nie oznacza to jednak, że Swift nachalnie agituje za Rawlsem i autorami mającymi podobne intuicje.Swift pisze bardzo klarownie i w przystępny sposób wyjaśnia mnóstwo pojęć, które na ogół rozumiane są słabo albo źle. Mamy w książce parę swego rodzaju mini-wykładów na różne tematy. Świetny jest fragment poświęcony rozumieniu wolności przez Isaiaha Berlina, bardzo dobre są też krytyki utylitaryzmu.Bibliografię Swift podaje w częściach, po każdym rozdziale - jeśli jest polskie wydanie jakiejś książki, to jest ono wskazane. Przy każdym tytule Swift daje zdanie lub dwa omówienia treści książki, co jest dużym atutem.Myślę, że na koniec warto przytoczyć słowa samego Swifta:"Filozofowie polityczni powinni skupić się na abstrakcyjnym i precyzyjnym myśleniu, zaś politycy na tym, w jaki najlepszy sposób przełożyć abstrakcyjne idee na konkretne rozstrzygnięcia polityczne."Abstrahując od kwestii tego, co powinni robić filozofowie polityczni oraz politycy, zapytam: a my? Co powinniśmy robić my, czyli szeroka publiczność? W końcu to my jesteśmy demos, ten rządzący lud. Czyż nie?
Pozostałe tytuły w serii
Tego samego autora, redaktora
Szczegółowe dane

Twoje produkty
Twój koszyk jest pusty.