(...)Pisarz wspomina wiele prywatnych wydarzań tj: ślub córki, epizody z dzieciństwa, czy ludzi, których spotykał w życiu, także znanych pisarzy (Kipling i Mitchell).
Niby nic nadzwyczajnego, nic szczególnego? Każdy ma takie wspomnienia i historie w pamięci. Tylko, czy każdy potrafi wyciągnąć z nich naukę - esencję zachować to co najważniejsze, by potem przekazać to innym… na pewno nie każdy. Gordonowi się to doskonale udało w sposób mądry, jasny i bardzo ciepły bez zbędnego moralizatorstwa czy zadęcia. Ze wszystkiego czerpie naukę i pociechę po równo. Żyje "prawdziwie" świadomie - rozsądnie ale i z zachwytem, nad każdym najdrobniejszym tego życia szczegółem. Gordon w tym wszystkim jest bardzo autentyczny - wzrusza i skłania do refleksji. Wręcz zaraża optymizmem i afirmacją życia na każdej zapisanej przez siebie stronie. Jest CUDOWNY.(...)
Przypływ zachwytu

Zobacz także
Nota o książce
Książka, która pokaże ci, jak naprawdę kochać życie!
Przysięga małżeńska wypowiedziana pośród wiatru i fal…
Mały chłopiec, który po raz pierwszy widzi spadającą gwiazdę…
Delikatna muszla wyrzucona na brzeg przez wzburzone morze…
Cudowna legenda o krętych schodach w maleńkiej kaplicy…
Zapadająca w pamięć inskrypcja na starym nagrobku…
Dziedzictwo miłości odnalezione w zakurzonych, blaknących listach pozostawionych przez przodka…
Tym na pozór mało ważnym i często niepamiętanym drobiazgom z życia Arthur Gordon nadaje zupełnie nowe znaczenie. Porywający świat jego opowieści wzrusza i chwyta za serce, przynosi radość i dodaje nadziei. Niezwykle trafne spostrzeżenia pozwalają czytelnikowi ujrzeć te same sprawy w zupełnie nowym świetle.
Nauczcie się zakochać w życiu, a poczujecie, że ono zwraca wam ofiarowaną wcześniej miłość.
Recenzje i opinie
Arthur Gordon opisuje w utworze krótkie zdarzenia, poszczególne rozmowy oraz przemyślenia ze swojego życia, które nie stanowią jednolitej fabuły. Autor jest jednocześnie głównym bohaterem utworu. Na pozór nie ma w tym nic specjalnego, przecież każdy z nas mógłby napisać książkę o własnym życiu. Jednak nie każdy umie wyciągać wnioski z poszczególnych zdarzeń. Wszystkie przypadki, te dobre czy te złe, stanowią bezcenne wskazówki na przyszłość, jak radzić sobie z problemami lub ich unikać. Bohater dostrzega szczegóły oraz wyjątkowość danej chwili. Arthur Gordon w sposób bardzo umiejętny, rzeczywisty i plastyczny opisuje otaczający go świat.
W książce opisane są historie, które bardziej lub mniej do mnie przemawiają. Jednak patrząc na to obiektywnie, mamy pewność, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Największe wrażenie zrobiły na mnie opowieści o strachliwej kotce oraz o przyjacielu, który pokazał autorowi jak radzić sobie z żalem i niepowodzeniem. W drugim przypadku bohater zwrócił się z prośbą o radę do swojego przyjaciela. Nie udało mu się zrealizować swoich planów, za co się obwiniał, a w odpowiedzi usłyszał : "Jeśli pozwolisz, żeby weszło ci to w krew, stanie się to prawdziwą przeszkodą. Wymówką, żeby nie próbować dalej, nie walczyć z samym sobą. A teraz zastanów się nad swoim przypadkiem: nie udało ci się zrealizować planów. Dlaczego? Bo popełniłeś pewne błędy. Ale przecież to nic złego: wszyscy je popełniamy. To dzięki nim się uczymy. (…) Raz na zawsze wykreśl słowa gdybym tylko. Zastąp je określeniem następnym razem."
Serdecznie polecam do przeczytania "Przypływ zachwytu". Utwór ten jest pełen niesamowitych historii, które niosą za sobą pewne przesłanie. Jest to lektura, która wymaga spojrzenia na życie z innej perspektywy. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, jakieś zadanie, cytat, które utkwi głęboko w jego pamięci.
Serdecznie polecam!
Arthur Gordon (1912-2002) był amerykańskim pisarzem, dziennikarzem i redaktorem kilku wpływowych pism. Brał udział w II wojnie światowej. Napisał 14 książek, z których największą popularność zdobyła publikacja "Przypływ zachwytu", która właśnie ukazała się na polskim rynku wydawniczym za sprawą Wydawnictwa WAM.
Lektura zachwyciła mnie najpierw swoją okładką. Osobliwa ilustracja zawiera w sobie jakąś magię i tajemnicę, a dodatkowo tworzy idealną całość w połączeniu z interesującą treścią książki.
Utwory Arthura Gordona trudno nazwać opowiadaniami. Są to raczej opowiastki, historyjki, anegdotki z życia samego autora. Narrator wspomina ślub swojej córki, jakieś przygody z dzieciństwa, zwierzęta, które mieszkały w domu Gordonów, ludzi, których spotykał na co dzień i od święta. Co w tym nadzwyczajnego? Nic. Każdy z nas nosi w sobie podobne wspomnienia. Ale nie każdy potrafi zauważyć w nich coś ważnego. Ze wszystkich swoich przeżyć, zarówno tych dobrych jak i złych, autor stara się wyciągnąć wnioski i jakąś naukę na przyszłość. Żyje z rozmysłem. Dostrzega szczegóły. Potrafi zachwycić się drobiazgami. Na szczególną uwagę zasługują wspominania dotyczące spotkań z Rudyardem Kiplingiem i Margaret Mitchell. Ja, jako wielbicielka obu pisarzy byłam oczarowana tymi anegdotkami.
Pierwszoosobowa narracja pozwala identyfikować się z pisarzem i zjednuje mu sympatię czytelnika. Język opowiastek jest prosty, ale niezwykle plastyczny. Bez patosu i moralizatorstwa. Autor w umiejętny sposób opisuje świat. Jego teksty oddziałują na wszystkie zmysły. Bez problemu można zobaczyć kolory, poczuć zapachy, wiatr na twarzy, piasek pod stopami, dotyk fal. Teksty Gordona zapadają w pamięć, wzruszają, prowokują do refleksji. Ze słów przebija ogromna czułość do życia. Jego opowieści są do bólu optymistyczne i podnoszące na duchu. Okazuje się, że nawet najzwyklejsze życie może być piękne. Trzeba tylko chcieć ujrzeć i uchwycić to piękno.
Trudno wybierać z cudzych wspomnień te najlepsze. Bo to tak jakby oceniać czyjeś życie. Ale faktycznie niektóre historie są lepsze, inne grosze. Z drugiej jednak strony daje to gwarancję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Największe wrażenie zrobiła na mnie opowieści o strachliwej kotce, dziewczynce, która bała się jeździć na łyżwach i nieznajomym, który uczył magii. Tego ostatniego spotkał trzynastoletni narrator w czasie wakacji. Nieznajomy, straszy mężczyzna pojawił się znikąd i od razu wszedł w rolę nauczyciela. Uczył chłopca, jak patrzeć na świat. Rozwijał jego wyobraźnię, prowokował do myślenia. "W szkolnym sylabusie nazywają ten przedmiot angielskim. Ale ja wolę myśleć o tym jako o kursie magii - tajemnicy i magii słów. Lubisz słowa? (…) Wydawałoby się, że są to po prostu małe, czarne znaki zapisane na papierze. Zwykłe dźwięki wypełniające pustą przestrzeń. Ale pomyśl tylko, jaką mają moc! Mogą nas skłonić do śmiechu albo płaczu, nienawiści i miłości, mogą sprawić, że będziemy się bić albo uciekać. Mogą leczyć albo ranić."
Chcecie dowiedzieć się ile magii zostało w Arthurze po spotkaniach z nieznajomym? Nic prostszego! Wystarczy sięgnąć po "Przypływ zachwytu" i dać się uwieść słowom zapisanym na papierze. Polecam!
Tego samego autora, redaktora
Szczegółowe dane
Twoje produkty
Twój koszyk jest pusty.