Tytuł zapożyczyłem. Książka pod tym tytułem ukazała się w Polsce w roku 2010 (wydawnictwo WAM). Autor, angielski teolog Andrew Linzey, wiedział, że książka, nawet jej tytuł, będzie krytykowana.
Środowiska teologiczne uznają, że "teologia zwierząt to twór - który podobnie jak teologia feministyczna, teologia czarnych, teologia środowisk gejowskich i w ogólności teologia wyzwolenia - przedstawia sobą współczesne rozproszenie samej teologii". Środowiska obrońców praw zwierząt nie będą zachwycone, bo już dysponują swoją moralną wykładnią. Jednak - stwierdza autor - "współczesny ruch praw zwierząt potrzebuje teologii" by wyjść poza dziedzinę prawa i moralizowania, a także dlatego, by wykładnia praw zwierząt była głoszona także w imieniu wielu milionów osób, które w dalszym ciągu wyznają - nawet w nikłej postaci - chrześcijańską doktrynę.
Błąd ciążący na "chrześcijańskim" myśleniu o świecie w ogóle i o zwierzętach w szczególności to koncepcja panowania człowieka nad światem: "Powszechnie się przyjmuje, że dana ludziom władza nad zwierzętami usprawiedliwia ich używanie i nadużywanie przez ludzi. Panowanie często było interpretowane jako despotyzm". Autor wykazuje źródła takiego myślenia: błędna interpretacja biblijnego opisu stworzenia człowieka (Rdz 1,26: "niech panuje..."), filozofia Arystotelesa, a potem św. Tomasza. Autor konsekwentnie wykazuje, jak fatalnym błędem teologicznym jest założenie, że celem wszystkiego, co zostało stworzone, jest dobro człowieka. W świetle Ewangelii "panowanie" znaczy służenie. "Musimy sobie zadać kluczowe chrystologiczne pytanie: jeśli wszechmoc i potęga Boga przejawia się (...) poprzez pełne miłości zniżenie się ku ludziom - czy nie powinniśmy przejąć owej postawy jako modelu naszego ludzkiego zachowania wobec istot innych niż ludzie?".
I przywołuje Linzey autorytety religijne: "Istnieje pokusa uzurpowania sobie miejsca Boga jako Stwórcy i sprawowania tyrańskiego panowania nad tym, co stworzone (...) Obecnie, gdy zaczynamy pojmować tę wewnętrznie połączoną całość, jaką jest wszechświat, skupienie się na ludzkości będzie się wydawać zdecydowanie zbyt wąskie (...). Nasza teologia stworzenia, zwłaszcza w tak zwanym »rozwiniętym« świecie, zbyt często okazuje się zniekształcona poprzez antropocentryzm. Powinniśmy wyrażać to, jak wartościowa i cenna jest ludzkość, świadcząc o tym, jak cenne jest również to, co poza ludzkością - wszystko, co istnieje. Nasza koncepcja Boga wyklucza bowiem wizję taniego stworzenia, wszechświata jednorazowego, w którym wszystko oprócz ludzkiego istnienia jest zbędne. Cały wszechświat jest dziełem miłości. A nic, co stworzone z miłości, nie może być tanie. Wartość tego, co naturalne, nie znajduje się w wizji człowieka na temat siebie samego, lecz w dobrej naturze Boga, w którego oczach wszystkie stworzone rzeczy były dobre i wartościowe". To cytat z wykładu wygłoszonego w 1988 r. przez ówczesnego arcybiskupa Canterbury, Roberta Runcie. Tym zaś, którzy sądzą, że "jest to jedynie teologia anglikańska", Linzey przypomina nauczanie Jana Pawła II, który mówił o potrzebie szacunku dla "natury każdego stworzenia" w stworzonym świecie i podkreślał, że "panowanie, przekazane przez Stwórcę człowiekowi, nie oznacza władzy absolutnej, nie może też być mowy o wolności »używania« lub dobrowolnego dysponowania rzeczami" ("Sollici-tudo rei socialis" 34).
Teologiczne implikacje streszczonych tu założeń są daleko idące. Zabijanie i zjadanie zwierząt, polowanie, doświadczenia medyczne, zwłaszcza z zakresu inżynierii genetycznej, używanie zwierząt do ciężkiej pracy czy rozrywki, wegetarianizm itd. ukazane są w świetle Biblii, tradycji staro- i nowotestamentalnej, nauki o stworzeniu i Odkupieniu. Autor nie cofa się przed interpretacją biblijnych nakazów składania Bogu całopalnych ofiar ze zwierząt czy zawartych w Ewangeliach relacji, z których niezbicie wynika, że Jezus odżywiał się kosztem innego życia, jako że jadał ryby.
Nie usiłuję streszczać tu wywodów teologa z Nottingham. Piszę o "Teologii zwierząt", bo problem postrzegania zwierząt to także ważny problem religijny: "uzurpujemy sobie miejsce Boga"... Musimy wreszcie zrozumieć, że zwierzęta nie należą do nas, ani nie istnieją dla nas. Istnieją one w pierwszym rzędzie dla Boga i do Boga należą.
Teologia zwierząt

Zobacz także
Nota o książce
Wyzwanie dla naszego sposobu życia i myślenia...
The Tablet
To połączenie wysokiej próby pracy naukowej z rozmyślaniami, zdradzającymi pasję, wyobraźnię, wrażliwość i poczucie humoru autora, zmienia spojrzenie na świat.
Church Times
Andrew Linzey kwestionuje rozpowszechniony w dzisiejszym świecie pogląd, jakoby nauka Chrystusa o miłości i szacunku odnosiła się wyłącznie do ludzi. Jego książka jest ważnym głosem w dyskusji o miejscu zwierząt w świecie i o tym, jak chrześcijańska teologia może przyczynić się do właściwego ich traktowania. W pierwszej części pracy autor przedstawia szereg argumentów i zasad teologii zwierząt. W drugiej omawia obszary wykorzystywania zwierząt: eksperymenty, polowanie dla rozrywki, zabijanie dla pożywienia czy inżynierię genetyczną.Linzey jest przekonany, że wiara we wcielonego, miłosiernego Boga może pomóc chrześcijanom dostrzec cierpienia istot stworzonych.
Prof. Andrew Linzey jest pierwszym na świecie laureatem stypendium z zakresu teologii i dobra zwierząt - International Fund for Animal Welfare Senior Research Fellowship - w Mansfield College w Oksfordzie. Wykłada teologię na Uniwersytecie Nottingham. Jest autorem kilkunastu książek o teologii i etyce.
Recenzje i opinie
Teologia zwierząt to jedna z najważniejszych prac teologicznych, jakie ukazały się w Polsce w ostatnich latach. Jej autor, duchowny anglikański, nie odwołuje się jedynie do praw zwierząt wynikających ze wspólnoty stworzenia (paradygmat równości), lecz sięga głębiej: do zobowiązania nałożonego na ludzkość przez fakt Wcielenia Boga, który "uniżył samego siebie" (Flp 2,8). To zaś według niego oznacza, że człowiek ma być "gatunkiem służącym", współpracownikiem Chrystusa "w leczeniu i wyzwalaniu tego, co stworzone". Innymi słowy: ">wyższyniższego
Po lekturze tej książki publicysta "The Tablet" napisał, że stanowi ona wyzwanie dla naszego sposobu myślenia. Zwłaszcza dla teologii chrześcijańskiej, której przedstawiciele zbyt prosto, jak dotąd, interpretowali przykazanie "czynienia sobie ziemi poddaną". Teologia ta (szczególnie zachodnia, bo prawosławie wykazuje o wiele większą wrażliwość) powinna też gruntownie przemyśleć rozważania angielskiego myśliciela na temat cierpienia Boga, solidarnego ze wszystkimi istotami zdolnymi do odczuwania bólu.
Dodatkową, trudną do przecenienia wartością Teologii zwierząt jest dołączony "przewodnik po literaturze". Niestety, samo jego przejrzenie napełniło mnie frustracją. Uświadomiłem sobie bowiem, jak wielu ważnych książek z szeroko pojętej "teologii stworzenia" nie przetłumaczono jeszcze na język polski. Pozostaje nadzieja, że publikacja dzieła Linzeya zapowiada w tym względzie jakąś zmianę.
Zwierzęta są nieodłącznymi towarzyszami naszego życia i losu. Gdy mają obok siebie dobrych ludzi, znajduje to odzwierciedlenie w ich dobrostanie; gdy na nieszczęście trafiają na złych ludzi, ci gotują zwierzętom prawdziwe piekło. Istnieje pogląd, może nie do końca sprawiedliwy, ale też i niebezpodstawny, że chrześcijaństwo i Kościół nie darzą zwierząt takim szacunkiem, na jaki one zasługują. Znajduje to, niestety, odzwierciedlenie w teologii katolickiej. Opiera się ona na przesłankach antropologicznych, a nawet antropocentrycznych, w których pozycja zwierząt jest z góry przesądzona. Nawet w monumentalnych opracowaniach brakuje odniesień do zwierząt albo pojawiają się mimochodem, jako wtrącenia, czy też w celu mocniejszego podbudowania antropocentrycznego charakteru tejże teologii. Najczęściej, idąc po linii św. Tomasza, podkreśla się, że człowiek ma "panować" nad zwierzętami, czyli zwierzęta mają mu "służyć", przy czym ta "służba" to w gruncie rzeczy nic innego, jak dotkliwy dla zwierząt odpowiednik ich zniewolenia i niewolnictwa. Tymczasem dość przypomnieć, że Bóg powierzył człowiekowi "panowanie" nad zwierzętami wtedy, gdy człowiek znajdował się w stanie pierwotnej niewinności, a nie grzesznikom podatnym na stosowanie przemocy i okrucieństwo. Nieposłuszeństwo wobec Boga zmieniło wszystko, wprowadzając nieład w relacje ze stworzonym światem. Człowiek grzeszny zupełnie inaczej postrzega i przeżywa "panowanie" aniżeli człowiek niewinny, ale wielu teologów (i duszpasterzy) o tym zapomina, objaśniając "panowanie" w sensie, który z Biblią i jej orędziem nie ma nic wspólnego.W najczarniejszych ujęciach, które słyszałem, mówi się, że zwierzęta nie mają duszy ani ciała, tylko mięso. Ktoś, kto słucha takich wywodów, podbudowywanych pseudoreligijnymi koncepcjami, żywi pokusę, by (zdecydowanie, bo delikatność w tym zakresie może wprowadzać w błąd) odnieść je do tych, którzy je głoszą, przekreślają bowiem zamiary Boże urzeczywistnione w dziele stworzenia. Na skutek takich i podobnych zapatrywań dochodzi do zafałszowywania obrazu Boga oraz Jego relacji do tego, co stworzył. W teologii katolickiej, a więc również wśród teologów, dotkliwie brakuje przejawów dobroci i wrażliwości wobec zwierząt i ich losu. Gdy przenosi się to na grunt pastoralny, skutkiem jest znieczulica i obojętność na to, co się z nimi wyprawia, oraz warunków, w jakich żyją.Książka Teologia zwierząt to prawdziwe wydarzenie nie tylko na naszym rynku wydawniczym, lecz i w polskiej teologii. Byłoby bardzo źle, gdyby przeszła bez echa albo została skwitowana bezdusznymi notami. Autor, prof. Andrew Linzey, wykładowca teologii na Uniwersytecie Nottingham, jest pierwszym na świecie laureatem stypendium z zakresu teologii i dobrostanu zwierząt (International Fund for Animal Welfare Senior Research Fellowship) w Mansfield College w Oksfordzie. Napisał kilkanaście książek na tematy teologiczne i etyczne, ta natomiast powstała na bazie wykładów o teologii praw zwierząt wygłoszonych w 1993 r. w Oksfordzie. "Nie będzie chyba przesadą-napisał we Wstępie - stwierdzenie, że były to pierwsze wykłady poruszające ów temat w historii wydziału, jeśli nie w całej historii Uniwersytetu Oksfordzkiego" (s. 7). Niektóre rozdziały książki stanowią opublikowane wcześniej artykuły, a wszystko zostało z wielka starannością ułożone tak, że układa się w logiczną całość.Ma rację prof. Linzey, twierdząc, że teologia, jeśli już zabiera głos w sprawach zwierząt, czyni to w odniesieniu do ludzi, którzy je krzywdzą. Dobre i to, jeżeli sprzyja umniejszaniu obszarów i częstotliwości złego traktowania naszych "braci starszych". Ale to jednak zdecydowanie za mało, zważywszy, że "wiara szukająca zrozumienia", bo taka jest definicja i zadanie teologii, powinna, ogniskując się na Bogu, należycie respektować Jego dzieło stworzenia. A skoro teologiczna refleksja na te tematy była na pewno niewystarczająca, jej podjęcie staje się sprawą tym pilniejszą, że właściwie Kościół i teologowie nie tyle nadają kierunek w tym przedmiocie, ile muszą doganiać współczesną wrażliwość, która znajduje wyraz m.in. w rozmaitych odmianach ruchów i inicjatyw ekologicznych. Katolicka teologia zbyt mocno polega na tym odcinku na nauczaniu św. Tomasza, które - w odniesieniu do zwierząt - nie było wystarczająco umocowane biblijnie, lecz powielało filozoficzne spojrzenie Arystotelesa. To natomiast nie tylko nie było wobec zwierząt przychylne, ale wręcz wypaczyło biblijną perspektywę i zubożyło teologię katolicką w tym, co naprawdę ważne. Jak nikt przy zdrowych zmysłach nie upiera się przy spojrzeniu Akwinaty na początki ludzkiego życia - rzekomo inne dla chłopców, a inne dla dziewcząt - tak i jego nauczanie o zwierzętach powinno przejść do historii teologii jako droga prowadząca na manowce. Żeby było jasne: natężanie św. Tomasza postrzegane jako całość pozostaje wartościowe, ale do wielu jego aspektów nie można podchodzić bezkrytycznie. Ten wątek, zalecający powściągliwość w poleganiu na nauczaniu Akwinaty na temat zwierząt, przewija się również w omawianej książce.Największą zaletę Teologii zwierząt stanowi to, że jest to książka głęboko chrześcijańska. Autor pragnie "zaproponować sposoby na to, by doktryna wcielonego Boga (między innymi) pomogła kierującym się pobudkami etycznymi chrześcijanom dostrzec sens otaczającego ich cierpienia zwierząt. Bez względu na ostateczne opinie w sprawie tradycji chrześcijańskiej i jej moralnej spuścizny w dzisiejszym świecie, przynajmniej w tej jednej dziedzinie nastał już najwyższy czas na teologiczną zmianę sposobu myślenia, prowadzącą do zmian w dziedzinie etyki" (s. 9). Wychodząc naprzeciw temu postulatowi, książka składa się z dwóch części. Pierwsza (s. 13-154) nosi tytuł Ustalenie zasad teologicznych, druga (s. 155-254) została zatytułowana Wyzwania praktyki etycznej (raczej powinno być: Wyzwania etyki praktycznej). Mamy zatem do czynienia z częścią doktrynalną i parenetyczną, opartą na doktrynalnej. To znakomity układ, idący po linii nauczania św. Pawła zawartego w jego Piśmiennictwie, które weszło w skład Nowego Testamentu. Jeżeli chcemy udzielać chrześcijanom wskazań i rad praktycznych, należy je oprzeć na solidnym fundamencie zasad wiary chrześcijańskiej, a nie karmić wiernych nowinkami dalekimi od tego, co wyznają bądź powinni wyznawać. Co się tyczy teologii zwierząt, wielką pokusą, tak samo jak w pozostałych dziedzinach teologii, jest przeszczepianie na jej grunt poglądów i postaw o proweniencji niechrześcijańskiej, a nawet antykatolickiej. Autor nie ulega podszeptom ideologizujących "zielonych" i ekologów, lecz korzysta z zasobów wiary i tradycji chrześcijańskiej, rozumianych i przeżywanych ortodoksyjnie. Jest przekonany, że "odniesienia do wartości stworzonego świata mogą znaleźć poparcie w tradycyjnej wierze chrześcijańskiej - a wręcz, że owe doktryny zebrane razem wymagają takiej afirmacji" (s. 167).Część doktrynalna podaje bardzo systematyczny i teologicznie poprawny wykład, uwzględniający również możliwe trudności i sprzeciwy, pochodzące zresztą z różnych stron. Polemizując z Akwinatą, prof. Linzey przejmuje i owocnie wykorzystuje jego metodę, respektującą zarzuty i obawy przeciwników. Mówiąc najogólniej, akcentuje bezdroża podporządkowywania teologii spojrzeniu humanocentrycznemu. Część etyczna wyprowadza i formułuje konkretne wnioski praktyczne, bazujące nie tylko na wrażliwości i współczuciu o charakterze psychologicznym, lecz na przedstawionych wcześniej konkluzjach doktrynalnych. Na końcu poszczególnych rozważań autor dokonuje podsumowania i streszczenia swoich poglądów, w czym widać doskonałe przygotowanie dydaktyczne.Nie sposób streszczać całości bardzo interesujących i ważnych wywodów prof. Linzeya. Należy po prostu tę książkę uważnie przeczytać i przemyśleć. Na część pierwszą składa się pięć rozdziałów: 1. Szacunek, odpowiedzialność i prawa; 2. Moralne pierwszeństwo istot słabszych; 3. Ludzie jako gatunek służący; 4. Teologia wyzwolenia dla zwierząt; 5. Prawa zwierząt i pasożytnicza natura. Część drugą tworzą cztery rozdziały: 6. Eksperymenty na zwierzętach jako nie-Boskie ofiary; 1. Polowanie jako Anty-Ewangelia drapieżności; 8. Wegetarianizm jako ideał biblijny; 9. Inżynieria genetyczna jako niewolnictwo zwierząt. Trzeba powiedzieć, że treść jest znacznie ciekawsza niż tytuły, które ją zapowiadają. Szczególnie cenna i dobitnie wyeksponowana jest orientacja chrystologiczna, której sens w odniesieniu do chrześcijańskiej odpowiedzialności za świat, a więc i za zwierzęta, streszcza pytanie: "Jeśli pokora Boga w Chrystusie jest kosztowna i dogłębna, dlaczego nasza ma być odmienna?" (s. 124). To sugeruje, że powinniśmy czynić wszystko, by wyzwalać stworzenia z marności, cierpienia, bólu i braku wartości. Nieco wcześniej autor napisał: "Gdzie istnieje cierpienie - bez względu na jego rodzaj i skalę - tam cierpi również Bóg" (s. 94). Są to słowa, obok których teolog chrześcijański nie może przechodzić obojętnie (por. wzruszający cytat z powieści Piotr Abelard na s. 89-90).Myli się ktoś, kto przypuszcza, że książka została napisana w konwencji swoiście naiwnej, propagującej uniwersalny wegetarianizm i apoteozującej zwierzęta. Tak nie jest! Autor jest realistą, tyle tylko, że jego realizm jest podbudowany dobrocią motywowaną zasadami wiary chrześcijańskiej. Trzy z nich wybijają się na pierwszy plan: stworzenie, wcielenie i zbawienie. W tej potrójnej perspektywie patrzy on na niezwykle zróżnicowany świat zwierząt, nie omijając kwestii nierozwiązanych i trudnych, ukazując odpowiedzialność i służebne powinności człowieka, zwłaszcza chrześcijanina. Stawia trudne pytania, unikając jednak udzielania łatwych odpowiedzi, co czyni lekturę jego książki naprawdę zajęciem pasjonującym.Polski przekład jest dobry, aczkolwiek okazało się, że w tym, co najistotniejsze, tłumacz nie użył właściwego słownictwa. Angielskie welfare to nie "dobrobyt" zwierząt (s. 11 i passim), lecz ich "dobrostan" - termin przyjęty w refleksji i wypowiedziach na te tematy. Widać również pewne trudności i chropowatość w posługiwaniu się terminami specyficznie teologicznymi, zabrakło bowiem odpowiedniej konsultacji naukowej. Nie wpływa to jednak na ostateczną ocenę tej publikacji: jest potrzebna, ważna i znakomita, natomiast mankamenty można łatwo usunąć, tak by następne wydanie było lepsze Na osobne uznanie zasługuje zamieszczony na końcu obszerny Przewodnik po literaturze (s. 258-295) oraz indeks tematyczny (s. 296-304). Przewodnik nie jest zwyczajnym zestawieniem bibliograficznym; rzetelnie prezentuje każdą wyszczególnioną pozycję, zwięźle przybliżając jej zawartość. To ciekawa porcja wiedzy zachęcająca do dalszego zgłębiania problematyki z zakresu teologii zwierząt. Książkę powinni przeczytać teologowie i duszpasterze, nauczyciele i wychowawcy, weterynarze i osoby kształtujące świadomość innych, zwłaszcza na wsi. Pożytki z jej lektury będą ogromne, co nie pozostanie bez wpływu na polepszenie losu przynajmniej niektórych zwierząt. Chodzi jednak o coś głębszego, a mianowicie uzasadnioną danymi z Biblii i Tradycji chrześcijańskiej refleksję, która będzie aktywnie zmierzała do wyzwolenia wszystkich istot zdolnych do odczuwania zniewolenia i cierpienia, a tym samym także do pogłębienia teologii stworzenia i odkupienia. Zmiana świadomości w tych dziedzinach, również, a nawet przede wszystkim, w Kościele, co wielokrotnie podkreśla autor, musi się dokonać tak samo skutecznie, jak dokonała się w poglądach na niewolnictwo, traktowanie czarnej ludności czy prawa kobiet. Jeden z wniosków zawartych w tej książce brzmi: "Ponieważ naturą Boga jest miłość i ponieważ Bóg kocha to, co stworzone, wynika z tego, że to, co dane i stworzone z miłości, musi uzyskiwać jakieś prawa w związku ze swym Stwórcą" (s. 51). To dobry punkt wyjścia do solidnej refleksji z zakresu teologii zwierząt.
Tego samego autora, redaktora
Szczegółowe dane
Twoje produkty
Twój koszyk jest pusty.